Press "Enter" to skip to content

Wzmocnienie kobiet (ang. empowernment)

Chcemy być lubiane i postrzegane jako miłe, dlatego, nawet jak coś nam przeszkadza, nie zabieramy głosu. „Witam Panów” – ten sam szef na zebraniu, gdzie jesteś jedyną kobietą itp. Znacie to, prawda?

Dziewczynki od małego uczy się, żeby były usłużne, ciche i niekonfliktowe. Chłopców dla odmiany – jak najbardziej zachęca się, żeby byli sobą, czyli zabierali innym przestrzeń i uwagę. 

W podręcznikach szkolnych nie ma prawie żadnych przykładów sławnych kobiet, oprócz tradycyjnego zestawu: Dobrawa, królowa Jadwiga, Maria Skłodowska-Curie i Danuta Siedzikówna „Inka” (co prawda od niedawna). Dodatkowo wybiórczo używane formy żeńskie nie ułatwiają sprawy. 

Miałam chyba z 7 czy 8 lat, kolega ciągnął mnie za włosy. Zgłaszałam to nauczycielce, ale co było potem na przerwach? „Skarżypyta”! A nauczycielka na dodatek powiedziała, że „kto się lubi, ten się czubi”. Litości! Więc kiedy kolega po raz enty mnie pociągnął za warkocz, niewiele myśląc, odwinęłam się i dostał z piąstki. Każdy, kto kończył podstawówkę w latach 90-tych wie, że koniec końców winna byłam ja „bo dziewczynki nie powinny się tak zachowywać”, „trzeba było podnieść rękę i zgłosić to wychowawczyni” (co z tego, że już to zgłaszałam wielokrotnie?) . Pewnie tak, ale byłam już zmęczona tą niechcianą atencją, a reakcja nauczycieli (a raczej brak adekwatnej) tylko mnie dodatkowo irytowała. 

Coś Wam to przypomina? Chwytliwe nagłówki gazet w stylu „żona zabiła męża”? Tak, dokładnie. Czytając wiele policyjnych raportów możemy przeczytać beznamiętne że „ofiara wielokrotnie zgłaszała organom ścigania przemoc fizyczną wobec niej i dzieci, ale z braku dowodów sprawę umorzono/na wniosek powódki sprawa została umorzona…” Ofiara przemocy była już wykończona psychicznie i fizycznie tym, że wymiar sprawiedliwości nie chroni dostatecznie jej w jej własnym domu, że prawo jest tak dziurawe, że zostawia dużo furtek, dzięki którym sprawcy jakoś zawsze uchodzi na sucho. Ofiara wieloletniej przemocy różnego rodzaju (do tych już wspomnianych dodajmy jeszcze seksualną i ekonomiczną) była już w takim stanie, że jedyne co mogła zrobić, to sama się obronić. Skutecznie. I dzieci, bo zawsze w tle są jakieś dzieci, które to widzą i reprodukują później tą przemoc. 

Jako dziewczynka doświadczyłam też innego rodzaju „końskich zalotów” – chłopcy z klasy lubili zasadzać się grupowo na pojedyncze dziewczynki i w biegu zdejmować im majtki, a jeśli się dało – też obmacać. Chodziłam po osiedlu z pistoletem na wodę i oblewałam tych, którzy się usiłowali do mnie dobrać, jednego podrapałam do krwi na twarzy, inny dostał z kopa w krocze. 

Pages: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21