Janka Baran to nie są Twoje prawdziwe dane, dlaczego się ukrywasz?: Janka Baran, założycielka kolektywu PLAKACIARY przeciwko przemocy wobec kobiet: Bo kiedy założyłam PLAKACIARY zaczęłam dostawać pogróżki. Postanowiłam więc się chronić. Dzięki mojej aktywistycznej ksywce czuję się pewniej i bez strachu praktykuję hasło „obalić patriarchat, wyplenić przemoc, uciąć głowę kulturze gwałtu”.
Artykuł powstał w ramach kampanii Europejskiego Lobby Kobiet na rzecz promowania Dyrektywy UE w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej przy współpracy z NEWW-Stowarzyszeniem Współpracy Kobiet oraz Fundacją Kobiecą eFKa. Rozmowę przeprowadziła Monika Ksieniewicz-Mil.
Jak się czujesz wyręczając rząd? Przecież kampania świadomościowa przeciwko przemocy wobec kobiet powinien prowadzić rząd, a nie aktywistki.
Wkurzona. Dlatego wyemigrowałam z tego kraju i cieszę się życiem w normalnym miejscu, jakim jest Francja. Zastanawiam się w sumie tylko, dlaczego wszyscy jeszcze nie wyjechali, bo Polska to po prostu śmierć. Wyręczamy rząd robiąc ważną i potrzebną robotę, a jesteśmy za to jeszcze ścigane (z art. 63a KW)! Pedofile, gwałciciele i kobietobójcy żyją sobie spokojnie na wolności, a nam się wypisuje mandaty. Wstyd, hańba i skandal. I WQRW.
W styczniu 2020 roku w drodze do pracy mijałam na ulicy Wasze dzieła: „nie znaczy nie” oraz „kocha ≠ krzywdzi”. Od tego czasu, PLAKACIARY wykleiły na polskich murach kilka tysięcy plakatów – myślisz, że to coś daje?
Gdybym uważała inaczej, to nie latałabym po ulicach z klejem i pędzlem w środku nocy.
Regularnie dostajemy wiadomości od osób, które opowiadają, jak to zobaczyły któryś z naszych plakatów w jakimś ciężkim dla nich momencie, i że dzięki niemu poczuły się lepiej czy mniej same.
Nasze hasła są też regularnie zrywane i/lub przerabiane, muszą więc dotykać tam, gdzie co poniektórych swędzi, inaczej by się nimi nie przejmowano.
Taka historyjka: w 2022 plakatowałyśmy hasło dotyczące skazanego karą „bezwzględnego więzienia” księdza pedofila, który żył sobie radośnie – na wolności! – niedaleko wrocławskich klinik dziecięcych. W czasie klejenia podszedł do nas mężczyzna i zaczął zrywać kartki krzycząc, że „tak nie można!”. Kiedy więc, mimo wyjaśnienia, że nasze plakaty nie niszczą elewacji i zawierają ważną dla mieszkańców informację o tym, że na ich dzielni ukrywa się pedofil, on dalej się rzucał, krzyknęłam, że jeśli tak bardzo przeszkadzają mu te plakaty, to może on sam jest tym pedofilem. W momencie jak to powiedziałam, przypomniałam sobie zdjęcie tego księdza i… oczywiście, był to on!
Więc tak, te plakaty „coś dają”. Na przykład to, że taki pedofil dowiaduje się, że „ludzie wiedzą”, że jesteśmy, że czuwamy i że nie będzie se tu żył spokojnie.
„Naród wspaniały, tylko ludzie k..wy”, jak mawiał Piłsudski. W każdym Twoim słowie słychać, że jesteś bardzo waleczna, taka współczesna Pippi Langstrump walcząca z krzywdą słabszych, że nie boisz się, że nie dasz sobie w kaszę dmuchać. Wasze plakaty to nie tylko krótkie hasła, ale też niekiedy całe herstorie.
Nienawidzę niesprawiedliwości, mam moc sprawczą i nie waham się jej używać! Jeżeli chodzi więc o „banie się”, to wróćmy do tego pedofila: koleś zostaje skazany w sądzie pierwszej instancji na 5 lat więzienia za wykorzystywanie seksualne dwóch niepełnosprawnych dzieci, ale odwołuje się i żyje sobie na wolności do kolejnej rozprawy. Po latach, sąd drugiej instancji ponawia wyrok, skazując go na 4 lata tzw. „bezwzględnego więzienia”, ale pan pedofil znowu się odwołuje i dalej żyje sobie wolny jak ptak. Potrzeba było długich lat oraz kilku procedur, aby oblech W KOŃCU trafił za kratki. Dodam tylko, że on od kilku dekad tak sobie pedofilował, co wyszło na jaw, kiedy w ostatniej sprawie zgłosiły się świadkinie-ofiary sprzed 30-40 lat i potwierdziły jego modus-operadi.
Więc nie, JESZCZE mnie nie popierd*liło, żeby się „bać” wyklejać karteczki z ważnymi hasłami edukacyjno-informacyjnymi na klajster z mąki, kiedy gwałciciele, pedofile i kobietobójcy żyją sobie bezkarnie na wolności.
Skąd bierzecie inspirację do tych haseł? Dlaczego akurat niektóre hasła lądują na plakatach, a inne nie? Jak robicie selekcję?
Wyklejane przez nas hasła to nasze myśli, spostrzeżenia, czasami jakieś fakty lub dane, ale często są to porostu nasze reakcje i komentarze odnośnie tego, co się w tym kraju odpierd*la. Na mury trafia to, co mamy ochotę powiedzieć oraz to, co chcemy, żeby poszło w świat i zostało usłyszane. Hasło, które dobrze podsumowuje wszystkie nasze plakaty to: „obalić patriarchat, wyplenić przemoc, uciąć głowę kulturze gwałtu”. Wszystkie nasze hasła służą właśnie temu celu.
A skąd czerpiesz energię? Nie jesteś już wypalona?
Jestem zmęczona, oczywiście, że jestem. Ostatnie miesiące były właśnie pierwszym od 4 lat okresem, kiedy prawie nic się nie udzielałyśmy. Wszystkie zapierniczamy w kolektywie w naszym czasie WOLNYM: po pracy, po studiach, po drugiej pracy. Dzieje nam się życie, a jest nas garstka. Realia naszej pracy są trudne. Jesteśmy np. na Poland Rock’u czy innym festiwalu z naszym projektem PRZEMOCOMETR (https://www.tiktok.com/@przemocometr.org) i widzimy, że grupy obok liczą 15-20 osób, a my na naszym stanowisku tylko we trzy jesteśmy: bo nikt inny nie chciał albo nie mógł. Albo kiedy organizujemy akcję plakatowania trasy Marszu Równości. Zgłaszają się osoby, żeby iść z nami kleić: ostatnio zapisało się 15 osób. Zgadnij, ile przyszło?
Dwie?
Zero.
Nie dość, że nie przychodzą, to nawet nie powiedzą, że nie przyjdą. Dowiadujemy de facto po, qrwa, fakcie.
I ja rozumiem, że są osoby, które boją się plakatować, albo którym coś się wydarza i nie mogą. Ale QRDE no: WSZYSTKIM 15 „nagle coś wypadło”? Kilka dni przed tamtą akcją plakatowania miałyśmy identyczną sytuację z robieniem dekoracji. Zgłoszonych było kilkanaście osób, finalnie przyszła JEDNA, ale i tak dopiero po tym, jak napisałyśmy na grupce „hej, gdzie są wszyscy?!”.
Dla mnie więc najbardziej wypalającym NIE jest sytuacja polityczno-społeczna kraju, czy to, że tak długo wprowadza się zmianę: to jest normalne, takie są realia i dlatego działamy.
DOBIJA mnie olewactwo ludzi. To, że przyjdą ci zawracać dupę, a potem cię oleją zimnym siuśkiem.
Myślisz, że to dlatego, że młodym ludziom się nie chce?
Nie wiem.
Nie mam pojęcia.
Królestwo za wytłumaczenie tego.
Żyję od 20 lat we Francji, gdzie panuje zupełnie inna kultura: coś ci się nie podoba? IDZIESZ i ZMIENIASZ: ROBISZ.
Jeżeli, dajmy na to, nagle podrożeje tu bagietka o 20 centymów, to następnego dnia stoi cały kraj. Ludzie wychodzą na ulicę i przywołują rządzących do porządku, bo wiedzą, że władza to tak naprawdę jednostki zatrudnione przez i DLA społeczeństwa. Nie potrzeba tam żadnej Janki, żeby utworzyła wydarzenie na Fejsie pt. „chodźcie, idziemy demonstrować”. Tutaj ludzie wiedzą, że jeżeli jest coś nie tak, to się wychodzi to wyjaśnić. Jak się to robi? Wychodząc na ulicę.
Ale jednak Francja ma o wiele silniejszą tradycję związków zawodowych, nie ma co porównywać. U nas związki zawodowe swoje lata świetności miały za Wałęsy, a jak odzyskaliśmy niepodległość straciły wiele ze swojej siły
Tak, to jest nasz problem, my kochamy „zrywy narodowe”, które trwają chwilę, podczas gdy wyrażanie sprzeciwu to nie kwestia chwili, tylko do upadłego. W taki sposób demonstrują Francuzi: aż dopną swego!
Teraz miejmy nadzieję na nowy rząd, który będzie traktował sprawy równości jako oczywiste, ale najpierw musimy wysłać apel o zmianę stanowiska rządu w sprawie nowej dyrektywy europejskiej.
Widząc jak koalicja, która całą kampanię na kobietach ustawiła, nagle boi się słowa „aborcja” powiedzieć, to nadzieję mam praktycznie zerową. To nie rząd zrobi zmianę. To MY musimy do niej doprowadzić. Nowy skład to tylko bufor bezpieczeństwa, dzięki któremu grozi nam mniej niż za poprzedniej kadencji. I powinnyśmy to wykorzystać, żeby do zmiany dążyć jeszcze bardziej intensywnie, niż za PISu. Teraz mamy większe szanse.
Cieszę się, że wzięłyście udział w kampanii Europejskiego Lobby Kobiet. A jak to jest we Francji? Dlaczego rząd Macrona, który chce wpisać aborcję do konstytucji, ma obiekcję do nowej dyrektywy.
Macron „obawia się”, że zawarcie definicji gwałtu sprawi, że dyrektywa zostanie odrzucona przez bardziej konserwatywne kraje typu Węgry. Politycy „martwią się” również, że zmiana definicji obarczy ciężarem dowodu „wyrażenia zgody” ofiary, co je „ponownie straumatyzuje”. Oczywiście PIEROLĄ o czym nie wiedzą (albo udają, że nie wiedzą?), bo de facto sugerują, że dzisiaj kobietom się wierzy, że nie kwestionuje się ich świadectw, nie pyta co robiły i jak były ubrane itp.
Z mojego punktu widzenia sprawa jest oczywista: Francją RÓWNIEŻ rządzą w gwałciciele i zwyczajnie nie chcą zmiany prawa, bo pójdą wtedy siedzieć.
…………………..
Co możesz zrobić?
Podpisz petycję:
https://bit.ly/3ubnB8D
Wesprzyj Plakaciary:
Be First to Comment